Varia
Filmowa przestrzeń ENH
Twórcy z charakterem
Moje nowe horyzonty - felietony Romana Gutka
Polityka Poleca - Przewodnik Festiwalowicza
Selekcjonerzy z festiwali
Krytycy w Winnipeg
Nagroda im. K. Mętraka
Ciekawostki z przestrzeni ENH
ENH poleca: książki Krytyki Politycznej
Krakowska Szkoła Filmu i Komunikacji Audiowizualnej
III nagroda

Kino, krytyk, widz

Dyskusja nad werdyktem jury tegorocznego festiwalu w Gdyni, tocząca się od jakiegoś czasu w mediach, zeszła, jak widać, na temat krytyki filmowej i jej obowiązków wobec publiczności i rodzimej kinematografii. Korzystając więc z okazji chciałbym przedstawić garść refleksji na ten temat. Jacek Rakowiecki postawił tezę, że obowiązkiem krytyki jest pomaganie polskiemu kinu, przybliżanie widzom mądrych "filmów środka", poprawnie zrobionych, niegłupich filmów rozrywkowych. Naczelny Filmu zarzuca krytykom oderwanie od "zwykłej publiczności", snobizm (artystyczny i intelektualny), ignorowanie dobrego kina gatunkowego. Wszystkie te zarzuty są bardzo przewidywalne, odkąd zacząłem interesować się kinem ciągle słyszę zarzuty jednej grupy krytyków zarzucającej drugiej oderwanie od rzeczywistych gustów publiczności i promowanie filmów, których "nikt nie chce oglądać". Choć w niektórych kwestiach (takich jak nieoczywistość kategorii "kino artystyczne" i "kino komercyjne", czy potrzeba stworzenia w Polsce inteligentnej popkultury) Rakowiecki ma czasami cień racji, to jego program dla polskiej krytyki filmowej jest prostą drogą na manowce i prowadzi do samozniesienia krytyki filmowej, jako pola cieszącego się pewną autonomią i odrębnej, rządzącej się swoimi prawami, "praktyki dyskursywnej".

Jeśli krytyka filmowa ma mieć jakikolwiek sens musi umieć zaproponować inne hierarchie wartości niż te, które proponuje rynek. Pole krytyki filmowej powinno być miejscem dyskusji nad filmem (i kulturą w ogóle) wolnym od medialno-reklamowego zgiełku, ustalającym własne kryteria wartości i oceny. Konsekwentnie realizowany program Rakowieckiego zmieniłby krytykę w gałąź reklamy, część towarzyszącej filmowi promocyjnej machiny. Niestety, większość polskiej krytyki filmowej (nie tylko polskiej, także światowej) zaczyna wyglądać w ten sposób. Model krytyki jako zapisu refleksji nad filmem, zapraszającej widza do dyskusji, stawiającej mu wysokie wymagania zanika i trzeba go bronić. Bez wątpienia mamy do czynienia z kryzysem społecznej funkcji krytyki filmowej, jednak jej tabloidyzacja i populistyczne reorientacja (do czego sprowadzają się propozycje Rakowieckiego) to gaszenie pożaru benzyną. Gdyż, o czym naczelny Filmu i inni "populistyczni krytycy" zapominają, "zwykły widz", ku któremu chcą wychodzić, wcale ich dziś nie potrzebuje. Zwłaszcza w Polsce, gdzie czytelnictwo prasy należy do najniższych w Europie. "Zwykli widzowie" (do nawiązania kontaktu z nimi "populistyczna krytyka" tęskni jak gombrowiczowski Miętus do Parobka) pójdą na film dlatego, że im się spodoba zwiastun, polecą go im znajomi, że przeczytają o nim zachęcającą notkę w Internecie albo zobaczą, że ich tabloid przyznał im dużo gwiazdek. Na pewno do kin nie przyprowadzą tej publiczności recenzje Tadeusza Sobolewskiego, czy Barbary Hollender, jakkolwiek ci krytycy nie "otworzyliby się" na owego "zwykłego widza", to "zwykłego widza" i tak nie będzie interesowało, co krytyka ma do powiedzenia. Przy czym populizm takich krytyków, jak Rakowiecki, jest tylko pozornie demokratyczny. Gdyż wypływa z głęboko niedemokratycznego przekonania, że "zwykły widz" niczym ambitniejszym się na pewno nie zainteresuje i traktuje go w sposób potwornie protekcjonalny.

Krytyka musi bronić swojej autonomii przed rynkiem, czy też raczej (bądźmy bardziej realistyczni) walczyć o znalezienie sobie w nim niszy. Niszy, w której będzie miejsce na niebanalną, poważną dyskusję nad filmem, w którym docenione zostaną inne obrazy, niż te na które publiczność (zachęcona promocją, której budżet przekracza budżet pozwalał by na produkcję kilku innych obrazów filmowych) zagłosowała nogami. Rakowiecki ma jednak rację, gdy zwraca uwagę, że krytycy mają pewne społeczne obowiązki. Zgodzę się też, krytyka powinna wspierać kino polskie. Ale takie, które na wsparcie zasługuje, nie filmy, których jedyną zaletą jest to, że się podobają (czy raczej to, że jak przekonani ich twórcy i "populistyczna krytyka", będą się podobać) "zwykłemu widzowi" i że są dobrze zrobionym rzemiosłem. Takie filmy obronią się same na rynku i nie potrzebują wsparcia krytyki. Krytyka powinna wspierać w kinie polskimi to, co trudne, niełatwe, co dziś budzi śmiech, zgorszenie i niezrozumienie, ale co za lat dziesięć, dwadzieścia, czy pięćdziesiąt ciągle będzie żywą propozycją kulturalną. Krytyka powinna wspierać to kino, które nie oferuje widzowi łatwych przyjemności, odwołując się do jego intelektualnego lenistwa, ale takie, które stawia widzom widzom wysokie wymagania. Głównym zadaniem krytyki powinno być wychowanie widza dla ambitnego, odważnego polskiego kina, widza, który nie boi się podejmować wysiłku, który jest gotowy na to, że film będzie atakiem na jego przyzwyczajenia odbiorcze, publiczną moralność i powszechnie uznane wartości. Wieżę w istnienie publiczności, która nie boi się w kinie eksperymentu, która chodzi do kina na odważne (intelektualnie, artystycznie, obyczajowo, politycznie, jakkolwiek) filmy, chce o nich poważnie dyskutować, która traktuje film nie tylko jako miły sposób na spędzenie czasu i rozproszenie uwagi. Powstanie takiej publiczności jest koniecznym warunkiem dla przetrwania polskiego kina, którego głos będzie jakkolwiek interesujący dla świata i z którego cokolwiek zostanie za kilka dekad. To, że w Polsce jest już pewna podstawa dla takiej widowni pokazują tłumy na takich festiwalach jak Nowe Horyzonty, gdzie - według kategorii "krytyków populistów", "kina dla ludzi" w ogóle nie ma. Krytyka nie powinna porzucać tej publiczności na rzecz populistycznego fantazmatu "zwykłego widza". Zwłaszcza, że to ta publiczność potrzebuje krytyki i chce jej słuchać, czego nie można powiedzieć o klientach multipleksów.

Niestety filmy, na które na festiwalach ustawiają się kolejki, nie mają szansy na zmierzenie się z szerszą publicznością. Głównym problemem w Polsce nie jest słabość "kina środka", ale odcięcie polskiej publiczności od tego, co w światowym kinie dziś najciekawsze. Poza obiegiem festiwalowym w Polsce nie istnieje w zasadzie nowe kino francuskie (za wyjątkiem Ozona), z amerykańskiego kina niezależnego docierają do nas okruchy, tak samo z kina z Azji. Krytyka powinna pokazywać widzowi to, co najlepsze w światowym kinie i walczyć o to, by polska publiczność miała się prawo z tym zapoznać.

Nie oznacza to, że krytyka powinna odwracać się od kina popularnego, czy popkultury. Wręcz przeciwnie. To kultura popularna jest dziś głównym miejscem, w którym jednostki zdobywają świadomość o samych sobie i własnej relacji ze społeczeństwem, miejscem, w którym powstają wyobrażenia, które później kształtują rzeczywistość społeczną. Dlatego nie można nie doceniać roli popkultury, więc i popularnego kina, powinny być ona przedmiotem bardzo uważnej obserwacji krytyki i krytyków. Drugim najważniejszym, obok wychowania publiczności dla ambitnego, polskiego kina, zadaniem krytyki powinna być szeroka dyskusja o kinie popularnym, jego ideologicznych uwikłaniach, wyobrażeniach, wzorcach (np. genderowych), postawach jakie kształtuje, hierarchiach wartości jakie proponuje. Krytyka filmowa nie może być bowiem po prostu pisaniem o filmach, nie można ciekawie pisać o filmie, nie podejmując jednocześnie problemów podłoża społecznego i politycznego, z którego film wyrasta. Dlatego każda krytyka (filmowa, literacka, etc.) musi być jednocześnie, czy tego chce, czy nie, całościową krytyką kultury.

Taką krytykę chciało by się czytać, niestety dziś jest ona w Polsce w odwrocie, coraz mniej jest miejsc, w których można by ją znaleźć. Jacek Rakowiecki, wołając o zwrot "ku zwykłym widzom" i "filmom dla ludzi" wyważa otwarte drzwi.

Jakub Majmurek
 



Jakub Majmurek (1982) – filmoznawca po Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie ukończył również studia w Instytucie Nauk Politycznych. Obecnie w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN przygotowuje pracę doktorską na temat „ontologii aktualności” wyłaniającej się z powojennej filozofii francuskiej. Członek zespołu Krytyki Politycznej, redaktor portalu lewica.pl, współpracownik kwartalnika Bez Dogmatu. Stara zajmować się krytyką filmową, publikował min. w Internetowym Portalu Polskiego Radia, Gazecie Filmowej, Przeglądzie i Kinie.

Moje NH
Strona archiwalna
Nawigator
Lipiec-sierpień 2009
PWŚCPSN
23 24 25 26
27 28 29 30 31 1 2
Program:
Mój plan:
Indeks A-Z
Koncerty
Filmy nieme w Operze
Szukaj
filmu / reżysera / koncertu:
Skocz do cyklu:
WYBIERZ CYKL
Czy wiesz, że...

Dla uczestników festiwalu wiele hoteli i hosteli we Wrocławiu oferuje atrakcyjne zniżki.

>
/Co to jest?
JESTEŚMY NA FACEBOOKU LINKI:
© Stowarzyszenie Nowe Horyzonty 2007-2009  /  festiwal@enh.pl  /  www.enh.pl  /  realizacja: Pracownia Pakamera