Varia
Filmowa przestrzeń ENH
Twórcy z charakterem
Moje nowe horyzonty - felietony Romana Gutka
Polityka Poleca - Przewodnik Festiwalowicza
Selekcjonerzy z festiwali
Krytycy w Winnipeg
Nagroda im. K. Mętraka
Ciekawostki z przestrzeni ENH
ENH poleca: książki Krytyki Politycznej
Krakowska Szkoła Filmu i Komunikacji Audiowizualnej
Wyróżnienie
1.

III
Teraz pytanie ciekawsze: gdzie tkwi przyjemność z oglądania tych filmów?

Sam pomysł, że największą popularnością będą się w przyszłości cieszyły tortury pokazywane detalicznie na wielkim ekranie wydaje się żywcem wyciągnięty z chorej wyobraźni fanatycznego przeciwnika kultury masowej. W dodatku filmy takie jak Piła wydają się zaprzeczać dwóm głównym zasadom na których wyrosło Hollywood: zasadzie jakości i spełnienia marzeń (w tym wypadku o zemście). Dużo lepiej zrobione i dające ujście pragnieniom widzów filmy Eli Rotha (Hostel, Hostel 2) zaliczyły klęskę kasową już przy drugim podejściu.

Częściowo tajemnica tkwi pewnie w pragnieniu zmierzenia się z najbardziej ekstremalnymi obrazami jaki dało kino. Tak się ma choćby z filmem, który można uznać za prekursora gatunku - Salo, czyli 120 dni Sodomy. Swego czasu uznany za wręcz nieoglądalny, regularnie jest najbardziej obleganym obrazem na retrospektywach Pasoliniego. Nietrudno zauważyć, że torture porn to właściwie ostatni prawdziwie modernistyczny kierunek współczesnego kina. W dodatku awangarda pokonuje kolejne granice obsceny w iście sprinterskim tempie. Będę się jednak upierać, że istnieje przyjemność płynąca z oglądania tych filmów.

Pytanie brzmi: jak udało się twórcom Piły uczynić ekstremalną przemoc zjadliwą? Zadanie będzie o tyle łatwiejsze, że przy trzecim sequelu zazwyczaj nikomu już nie chce się martwić o takie detale jak scenariusz, czy gra aktorska. Zostaje dokładnie to co przyciąga ludzi do kin, czysta esencja filmu - świńskie gagi, eksplozje lub krwawa jatka. Przejdźmy więc do rzeczy nad całkiem ciekawymi przewrotkami w finałach dwóch pierwszych Pił. Z góry pomińmy też magiczną regułę wyjaśniającą ostatnio wszystkie fenomeny amerykańskiej kultury - traumę 09/11.

Im wyższy numer Piły tym wyraźniej widać, że tu nie chodzi, jak w tradycyjnych horrorach, o strach. W tych filmach z góry wiemy co zobaczymy (z obowiązkowego opisu pułapki), a ewentualne zaskoczenie przypomina raczej raczej to, gdy zdziwi nas rozwiązanie łamigłówki. Bezradni krytycy zamienili strach na obrzydzenie - i znów pudło. Technika jest czysta - obrzydzenia wzbudza w nas zazwyczaj to co organiczne, wydzieliny (abiekty u Kristevej), deformacje cielesne lub to co się wdziera w naszą przestrzeń organiczną (np. zakażenie, robaki). Z pułapek obliczonych na wstręt pamiętam zaledwie dwie - dół ze strzykawkami w dwójce i kocioł ze świńskim tłuszczem w trójce. Wstręt zakłóca spektakl czystego sadyzmu i cierpienia. Podobnie brudne podłogi i mrok są tu raczej ukłonem w stronę konwencji thrillera (bo te dwa światy: klasycznych thrillerów i czystego sadyzmu przenikają się w każdej części Piły, aż do piątej, gdzie scenariusz jest już na tyle nieudolny, że nie udało się ich połączyć).

Wydaje mi się, że najbliżej rozwiązania był.. Bolesław Michałek pisząc o Salo tak: "obraz potworny, trudny do zniesienia, sprawiający fizyczny ból". Rzecz w tym żeby potraktować ten "fizyczny ból" nie jako zabieg retoryczny, ale zupełnie dosłownie. Filmy z tego gatunku działają na poziomie fizjologicznym. Na skutek mechanizmu projekcji/identyfikacji utożsamiamy się z ofiarą i z cierpieniem, które przeżywa. Ewentualna przyjemność czerpana z tych filmów jest przyjemnością masochistyczną, przypominającą rytmiczne kłucie się igłą w palec. Oczywiście możnaby spokojnie zrezygnować z wątku tortur bez szkody dla fabuły (vide: Piła V), ale wtedy film nie miałby odpowiedniego "ciężaru" dla miłośników gatunku (czasami mam wrażenie, że na podobnej zasadzie znudzeni miłośnicy ambitnego kina poszukują odpowiednio długich, wypranych z akcji ujęć, aby poczuć, że film stawia jakiś opór w oglądaniu). I to właśnie w tym działaniem na poziomie biologicznych reakcji, a nie rzekomej erotycznej ekscytacji torturami, widziałbym analogię pomiędzy pornografią i torture porn. Erystyczne zabiegi, w rodzaju porównań tryskające krwi ofiar do money shots wydają mi się tyleż tyleż efektowne, co bezpłodne (stanowią takie money shots w swojej kategorii).

IV

Pozostaje pytanie czemu to właśnie twórcy Piły odnieśli największy (i jedyny liczący się) sukces?

Według mnie do perfekcji opanowali grę z mechanizmem projekcji - identyfikacji. Cała zabawa polega na tym, aby doznanie było mocne i nie zostawiało śladów w pamięci. Sceny przemocy zazwyczaj wyglądają podobnie - mamy zbitkę bardzo szybko zmieniających się ujęć, na przemian: miażdżonego ciała, wykrzywionej twarzy ofiary i puszczonej w ruch maszyny. Wszystko przy dźwiękach intensywnej, "piekielnej" muzyki. Krótkie spięcie, serce w przełyku, a gdy tylko połapiemy się o co tu chodzi, scena jest ucinana. Akcja szybko przenosi się do innego miejsca, historia toczy się dalej. Jeśli mimo wszystko "flashbacki" okrutnych scen natrętnie powracają, znaczy to, że film był dla nas jeszcze za mocny.

I jeszcze drugi element: trudno niezauważyć, że z każdą kolejną odsłoną Piły bohaterowie przeznaczeni na przemiał stają się nam coraz bardziej obojętni. Najlepiej to widać w czwartej części - bohater mija kolejne ofiary, które poznajemy jedynie w chwili męczarni. Zbliżenie na wykrzywioną twarz, cięcie, idziemy dalej. Postacie stają się tak nieistotne, że zostają zredukowane do roli przekaźnika między oprawcą, a widzami. Funkcją tych scen nie jest rozwój akcji czy zmiana doświadczenia bohaterów, a jedynie dostarczenie widzowi impulsu (i znów oczywista jest analogia z filmami porno).

W efekcie tych zabiegów wykonujemy emocjonalny skok na bungee - szok bez zderzenia. Jako bonus zostaje jeszcze satysfakcja z wytrzymania kolejnego ekstremum i łatwiejsze podejście na kolejny szczyt, bo, powiedzmy, wyrywanie języka już nas nie rusza. I to właśnie z tym mechanizmem starają się zerwać tacy twórcy jak Michael Haneke, Bruno Dumont, czy Christian Mungiu w 4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni - nie ma tu szybkiego montażu, muzyki i, przede wszystkim, szansy na zerwanie identyfikacji w momencie, gdy po chwili szoku nadchodzi trauma. Te długie, milczące ujęcia następujące po erupcji przemocy niosą ze sobą cały ciężar filmów Austriaka i jego następców.

  1 2 3  
Moje NH
Strona archiwalna
Nawigator
Lipiec-sierpień 2009
PWŚCPSN
23 24 25 26
27 28 29 30 31 1 2
Program:
Mój plan:
Indeks A-Z
Koncerty
Filmy nieme w Operze
Szukaj
filmu / reżysera / koncertu:
Skocz do cyklu:
WYBIERZ CYKL
Czy wiesz, że...

System "metek" pomoże w przygotowaniu festiwalowego planu projekcji. Powodzenia!

/Co to jest?
JESTEŚMY NA FACEBOOKU LINKI:
© Stowarzyszenie Nowe Horyzonty 2007-2009  /  festiwal@enh.pl  /  www.enh.pl  /  realizacja: Pracownia Pakamera